Paulownia to moje wielkie marzenie... miałam jakieś 12 lat, gdy pierwszy raz wpadli mi w ręce "Ludzie bezdomni" Żeromskiego, przez długi czas ta książka była moją "biblią", znałam ją na pamięć... i zawsze marzyłam o tym, by zobaczyć jak wyglądają te "kwiatuszki paulowni", o których jest mowa w pierwszym akapicie pierwszego rozdziału, w spacerze doktora Judyma po Polach Elizejskich...
"Tomasz Judym wracał przez Champs Elysées z Lasku Bulońskiego, dokąd jeździł ze swej dzielnicy koleją obwodową. Szedł wolno, noga za nogą, wyczuwając coraz większy wskutek upału ciężar własnej marynarki i kapelusza. Istny potop blasku słonecznego zalewał przestwór. Nad odległym widokiem gmachów rzucających się w oczy od Łuku Tryumfalnego wisiał różowy pyłek, który już począł wżerać się niby rdza nawet w śliczne, jasnozielone liście wiosenne, nawet w kwiatuszki paulowni. Ze wszystkich, zdawało się, stron płynął zapach akacji. Na żwirze, dokoła pniów, pod budynkami, w rynsztokach leżały jej białe kwiatki z ośrodkiem czerwonawym, jakby skrwawionym od ukłucia śmierci. Pył bezlitosny zasypywał je niepostrzeżenie."
W tym roku miałam okazję zobaczyć je po raz pierwszy na żywo w Ogrodzie Botanicznym w Lublinie, niestety wszystkie kwitnące gałązki były tak wysoko, że ani nie mogłam ich dobrze obejrzeć, ani zrobić dobrych zdjęć. Życzę wam powodzenia w uprawie, i oczywiście kwitnienia!