U mnie te, które dostałam od sąsiada z tradycyjnej rozsady, już wywalone - całkiem zniszczone przez zarazę. Za to te z samosiejek sobie radzą, trochę też je męczy zaraza, ale się trzymają i mogę podskubywać kolejne dojrzewające owocki wielkości mirabelek.
Przypomnę ich historię, z mojego wątku:
Remedios44 pisze:
Te pomidory to samosiejki, które wyrosły u sąsiadki z zeszłorocznych pomidorów. Sadziła nowe, więc spytała mnie czy nie chcę trochę tych, bo inaczej musi je wyrzucić. Wyrywała je brutalnie z ziemi jak chwasty, bez troszczenia się o bryłę korzeniową, myślałam że nie przetrwają takiego traktowania, a tymczasem jak widać radzą sobie całkiem nieźle, mimo całkowitego braku opieki - na samym początku je plewiłam, teraz nie mam już jak się między nie wcisnąć i gdzieniegdzie przerastają kielisznikiem, nie były podwiązywane, przycinane ani w żaden inny sposób do czegokolwiek zmuszane, robią co chcą, czyli tworzą dziki i niedostępny busz. Deszcz je podlewa.