Ponieważ w domu zabrakło miejsca na parapetach a mąż ciągle narzekał na trudności z porządnym otwieraniem okien to postanowił skierować moje zapędy w inną stronę. Po krótkich naradach ze znajomymi dorzucił mi parę zagonków, licząc na zahamowanie niekontrolowanego wzrostu doniczek zielonego inwentarza. Znajomi są szczęśliwymi posiadaczami solidnego kawałka gruntu na którym budują chatę i przyległego ogrodu na którego obrabianie w całości właścicielka Małgosia już nie miała siły.
27 kwietnia zostałam więc użytkowniczką niewielkiego fragmentu działki. Mąż z widłami i ja zabraliśmy się do dzieła.
Po usunięciu perzu, skrzypu, niezapominajek, rumianków, maczku, fiołka trójbarwnego i innych zielenin wydzieliłam na oko zagonki. Coś w stylu
Załącznik:
zagonek1.jpg [ 199.39 KiB | Przeglądany 1873 razy ]
Ponieważ w domu pałętały się różne nasionka ( dodatki do zakupów sama nie pamiętam czego) to powędrowały do gruntu (stąd te patyczki) raczej bez ładu składu i sprawdzenia terminu przydatności
. W domu zapisałam skrzętnie co i gdzie zasiałam ( w excelu
) i zaplanowałam co ewentualnie trafi do ziemi.