Dzień Dobry, witam wszystkich entuzjastów ogrodów.
Ja stosunkowo niedawno dołączyłam do tej zacnej grupy, gdy 2 i pół roku temu (czerwiec 2019) zakupiliśmy 30 arów z domem i osobnym budynkiem stanowiącym garaż połączony z pomieszczeniem gospodarczym, tuż przy lesie, na końcu wsi Różanówka, w woj. lubuskim. Całość była skrzętnie obsiana trawą, a praca wymagana, żeby ten trawnik utrzymać przymusiła poprzednią właścicielkę do sprzedaży. Działka jest pięknie położona, graniczy z sosnowym lasem (Puszcza Tarnowską) od wschodu, pola pod uprawę od południa, kilka drzewek owocowych od strony zachodniej, i gesty szpaler bzów od strony wewnętrznej drogi leśnej od północy. Gleba kategorii 6 nie sprzyja oczekiwaniom na wielkie plony, ale plany przeistoczenia trawnika na łąkę kwietną wypełnioną rodzimymi gatunkami roślin, warzywnik wybudowany na bazie podniesionych grządek w sadzie i kilka grządek podwyższonych blisko kuchni przeznaczonych na zioła i zieleninę przy wyjściu z kuchni, były pierwszymi planami tworzenia ogrodu na jakich się skoncentrowaliśmy.
Najważniejszym aspektem naszego ogrodu miało być i jest jego współgranie z naturą, bez chemii, bez sztucznego utrzymywania trawnika, a zamiast tego, witając każdego nowego ogrodowego przybysza, czy to kret, nornica, wszystkie owady, mięczaki, ptaki, ssaki. Moja ogrodowa filozofia bazuje na wierze, że swoim ogrodem TO JA ingeruję w środowisko naturalne, które egzystowało z sukcesem bez moich grządek, czy wysiewanych, lub sądzonych roślin. Pragnę, by całe to życie trwało nieprzerwanie nadal, a wszystkie te żyjątka, mogły rozszerzyć swoje pole działania na nasz ogród i zgodziły się na te minimalne zmiany jakie wprowadzam.
Główne zadania więc w naszym ogrodzie koncentrują się na tworzeniu kompostu, którym przykrywam grządki raz, lub 2 razy w roku, bez przekopywania grządek (no-dig garden). Zamiast kosić trawnik, wykaszam tylko ścieżki na wschodniej stronie działki i wokół domu i w sadzie jako dojście do warzywnika. W maksymalnym stopniu pozostawiam liście jesienią na ziemi, tworząc schronienie dla tych wszystkich pszczół, gąsienic, jeży i innych. Zbieram je dopiero wiosną, kiedy większość z tych żyjątek już się obudziło. Stworzyłam też kilka rabat kwiatowych, z jeżówkami, inną z szałwiami, jeszcze inną w sadzie, zbudowaną po wykopaniu stawiku z całą tęczą kwiatową, która ma zwabiać wszystkich zapylaczy do mojego warzywnika.
Staw jest dodatkowym środowiskiem w naszym ogrodzie. Jest to "wodne oczko" w głowie mojego męża, Arta.
Zbieram też wszystkie możliwe nasiona roślin, które naturalnie prosperują w tym otoczeniu, ale sukces z ich wysiewem, to jeszcze loteria, więc próg wiedzy jest niesamowicie dla mnie wysoki, ale mam nadzieję ją sobie z czasem przyswoić.
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym długim wstępem. A teraz dołączę jeszcze kilka zdjęć z tych pierwszych kilku lat naszej ogrodowej egzystencji w Różanówce.
Pozdrawiam
Gochna
Autor postu otrzymał pochwałę