Forum Ogrodnicze Świat Kwiatów
https://forum.swiatkwiatow.pl/

Niezwykłe opowieści o zwykłych wydarzeniach
https://forum.swiatkwiatow.pl/niezwykle-opowiesci-o-zwyklych-wydarzeniach-t14194.html
Strona 1 z 31

Autor:  eibergen [ 18.10.2016 07:06 ]
Tytuł:  Niezwykłe opowieści o zwykłych wydarzeniach

....czyli ; forumowicz potrafi :whistling:
Witam wszystkich najserdeczniej :hi:
Skoro juz okazaliscie mi na tyle zrozumienia, ze pozwoliliscie nie tylko powrocic na lono forumowe, ale nawet zaakceptowaliscie, ze wpisy nie beda ''kwiatkowe'', to postanowilam, za wasza zgoda i blogoslawienstwem
( o ktore to, niniejszym, unizenie prosze :majesty: :majesty: ) rozpoczac nowy temat ; Niezwykle opowiesci o zwyklych wydarzeniach, czyli forumowicz potrafi.

Pozwolilam sobie na rozpoczecie takowego tematu, poniewaz, mamy na forum tematyke rozna, nie tylko kwiatkowa, czyli na ten przyklad; temat kulinarny, zwierzakowo-pupilkowy, pogodowy czy zarcikowo-dowcipny.
Forumowicz tez czlowiek i czasem sie zdarza, ze nie samym jeno zielskiem zyje, ale wybywa w plener, badz to na spacer z psem, badz do tesciowej na niedzielny obiad....a czasem nawet ( o ! zgrozo...!!!)
osmiela sie wybyc nawet na wakacje.
Doskonale wiem, tak, jak i wy, ze nawet bardzo zwykle czynnosci, czy wydarzenia, potrafia miec niezwykle skutki.
Maja ze spaceru robi ekologiczna akcje oczyszczania swiata, a z przytachanego ''smiecia'' buduje szklarnie, ogrody, czy ozdabia ''smieciem'' juz istniejace rabatki. Ze o uczlowieczeniu Frania, ktory doczekal sie nawet wlasnego bloga, juz nie wspomne.
A to jest wlasnie niezwykle wydarzenie na zwyklym spacerze...
Albo Dorcia...ktorej Azorek potraktowal szykujace sie do odlotu stada ptasiorow, jak Grecy uchodzcow....O tym, ze wybywajac na przecudny urlop, zaniedbala ekipe remontowa i ci partacze zamontowali jej ZNOWU (!!!) zwykle parapety zamiast gumowych, rozciagliwych....Ale gdzie byla i co widziala - ludzkie slowo nie opowie, a ja wiem, bo widzialam zdjecia.
Chcialabym prosic forumowiczow, aby zechcieli nie tylko odwiedzac temat, ale zeby zechcieli ten temat rowniez prowadzic dodajac wlasne niezwykle przezycia zwyklych zdarzen.
Zreszta, kazde zdarzenie jest niezwykle, bo jest niepowtarzalne.
Patrzymy jak zahipnotyzowani na labedzie wzbijajace sie do lotu i dostajemy gesiej skorki. Czegos tak cudnego, ludzka reka nie bylaby w stanie stworzyc....Na wlasnym podworku, na wlasne oczy widzielismy, jak mrowka ( JEDNA !!)probowala taszczyc martwa pszczole. Obserwowalismy jej zmagania na plaskiej powierzchni plytki chodnikowej i jak sie prawie rozbeczelismy, kiedy plaska powierzchnia plytki sie skonczyla, a to gigantycznie ciezkie, pszczele cielsko, bylo tak zlosliwe, ze wpadlo w zaglebienie miedzy dwiema plytkami i jak ta malenka mrowka morderczym wysilkiem probowla znow wytaszczyc pszczole na plaska powierzchnie . Jak w koncu poszla najpierw po rozum do glowy, a potem po kumpli do mrowiska i jak w koncu cala brygada pomogla jej zataszczyc zapas zarcia w odpowiednie miejsce. ( juz nie patrzylismy gdzie, bo operacja jednak troche trwala....)
O tym, jak niektorzy forumowicze ( :dance: :dance: ) maja nieziemski talent do wpadania w niezwykle klopoty w najbardziej zwyklych miejscach. I o tym, ze nasze przezycia zwyklych wydarzen dostarczaja nam rownie niezwyklych wspomnien.
...jako sie rzeklo ; rzecz bedzie o Unii Europejskiej, czyli o tym, jak Polacy poprzez Holenderskie ubezpieczenie, wynajeli we Francji Szwedzki samochod, na Niemieckich tablicach, zeby dojechac do Hiszpanii i co z tego wyniklo.
Musze was ostrzec, ze bedzie to powiesc w odcinkach, bo w skrocie , to juz wam w zasadzie wszystko opowiedzialam.
Ide na lyka mojej na nowo odkrytej kawki ( tez sie z tym laczy historia) a potem wracam z pierwsza czescia opowiesci, ktora - mam nadzieje - nie tylko was zaciekawi, ale przede wszystkim zacheci do podzielenia sie wlasnymi niezwyklymi przezyciami zwyklych zdarzen.
...tot zo....

Autor:  elka [ 18.10.2016 11:29 ]
Tytuł:  Re: Niezwykle opowiesci o zwyklych wydarzeniach

Długo ten łyk trwa... :rotfl2:
Przyszłam wlaśnie z :coffee: :heart:

Autor:  eibergen [ 18.10.2016 12:21 ]
Tytuł:  Re: Niezwykle opowiesci o zwyklych wydarzeniach

Kochana Elu, to nie lyk tyle trwa, tylko niespodziewane okolicznosci.
Dwa razy w tygodniu pracuje jako wolontariusz w domu opieki De Hullen u nas we wsi. I tym razem zadzwonila Edith z placzem, ze jedna z pan sie pochorowala i czy moglabym ja zastapic.
Jasne, ze polecialam, a przez to moj wpis sie znacznie opoznil.
Ale juz zaczynam ;
''...to byl zwyczajny, szary dzien''...i to jest jedyne klamstwo, jakie w tym wpisie zamieszcze, bo dzien nie byl zwyczajny. Chocby z racji tego, ze nareszcie byl weekend, a juz to samo wystarczy, co by dzionek niezwyczajnym uczynic. Jako, ze w przeciwienstwie do wszystkich ''normalnych'' ludzi, ktorzy w weekend spia ile sie da, ja zawsze wstawalam bladym switem, tak i tym razem, przy czyms, co jeszcze wowczas okreslalam jakze nieslusznym mianem kawy, siedzialam sobie przy komputerze i jak na wariata przystalo, sprawdzalam....no co? oczywiscie, ze licytacje. Pobytowe. Mozna powiedziec, ze wakacyjne. Trafilam na stronke, gdzie extrapobyt licytowany byl za nieziemsko atrakcyjna cene. W dodatku licytacja trwala 15 minut a nie 12 godzin, po czym pojawiala sie nowa oferta i znow od nowa. Sluchajcie....wlasnym oczom nie wierzylam...Nic nie mowilam Jedrkowi, ale czailam sie, co by do kompa sie dorwac i sprobowac....Trwalo to do nastepnego weekendu, kiedy oferte sprzed nosa sprzatnal mi ktos inny a mnie szlag trafil, ze chytry podwojnie traci i wstalam o 3 rano, z mocnym postanowieniem, ze nie popuszcze i wreszcie wygram.
Wygralam. Dopiero wowczas powiedzialam Jedrkowi, na jakie rzeczy nas narazilam.
No i sie zaczelo....Jedrek odstawiony w kat, a ja w zywiole, bo nareszcie mialam czym zajac ten pusty leb i kombinowalam co, jak, ktoredy, za ile i w jaki sposob.
Bylam przeszczesliwa i skrzydel dostawalam, bo nagle sie okazalo, ze dwa z moich wielkich krajoznawczych marzen, maja szanse sie spelnic i to za jednym razem!!
Awinion i wiadukt Milau. W drodze na Costa Brava !!No szalalam !!
Wymyslilam, ze wyjedziemy dwa dni wczesniej, i dwa noclegi zrobimy w Awinion, co by palac papieski zwiedzic, miasto obejrzec, no i ogolem przespac sie przed dalsza droga. Tak sie stalo. Do Awinion dotarlismy ok 17 po poludniu. Bylismy padnieci. Lekki obiad, flacha wina i poszli spac....Snem kamiennym, ale jakze pokrzepiajacym. Rankiem- a byl to piatek, o nieludzkiej- jak na turystow- godzinie, pojechalismy na wczesniej upatrzona pozycje parkingowa w okolicach starego miasta.
Mnie powalil ogrom budowli. Tak gigantycznie wielkie, ze pierwsze, co mi przyszlo do glowy, to ze Klemens V musial miec kompleksy wielkosci tegoz palacu, bo inaczej sobie tego wytlumaczyc nie umialam.
( ...kilka zdjec z Awinion, staralam sie raczej takie, na ktorych ja sama albo Jedrek nie zaslaniamy widoku)

Załącznik:
fra2015.JPG
fra2015.JPG [ 133.82 KiB | Przeglądany 2426 razy ]


Załącznik:
fra2015.JPG -01.JPG
fra2015.JPG -01.JPG [ 113.54 KiB | Przeglądany 2426 razy ]


Załącznik:
fra-03.JPG
fra-03.JPG [ 129.45 KiB | Przeglądany 2426 razy ]


Załącznik:
fra-04.JPG
fra-04.JPG [ 114.18 KiB | Przeglądany 2426 razy ]


Załącznik:
fra-5.JPG
fra-5.JPG [ 123.11 KiB | Przeglądany 2426 razy ]


....nie do opisania.....- myslalam wowczas, nie bedac swiadoma, co nas dalej czeka.

Załącznik:
DSC04922.JPG
DSC04922.JPG [ 120.98 KiB | Przeglądany 2426 razy ]


...i niech mi ktos powie, ze nie sa to bracia blizniacy.... :rotfl: :rotfl:

A ze Awinion, to stolica Prowansji, a jak wiadomo, Prowansja, to swiatowa stolica lawendy, wiec wszystko w Awinion bylo lawendowe.
I choc z zalem musze przyznac, ze tych przecudnych pol kwitnacej lawendy nie widzielismy ( nie ta pora) to z lawnda i cykadami mielismy do czynienia wszedzie. Nawet w najprawdziwszej w swiecie mydlarni, ktorej zapach jeszcze czuje...

Załącznik:
DSC04990.JPG
DSC04990.JPG [ 109.69 KiB | Przeglądany 2426 razy ]


Historii o slynnym moscie nie bede opowiadac, bo kazdy w wiki znajdzie, powem jedynie, ze slynny przeboj Ewy Demarczyk '' Tancza panowie, tancza panie na moscie w Awinion'', nie jest jej przebojem, a jedynie polska wersja francuskiego przeboju.
Ale posluchac warto...
( chetnych odsylam do miniserialu francuskiego ''Przepowiednia z Awinion'' do wyszukania na Yutubie. Lekkie, fajne i z przepieknymi scenami z palacu, w dodatku z dreszcykiem )

Autor:  eibergen [ 18.10.2016 13:07 ]
Tytuł:  Re: Niezwykle opowiesci o zwyklych wydarzeniach

....ach.....jak milo powspominac...
Wtedy jeszcze nie wiedzialam, ze cale moje jestestwo, probojac koncentrowac sie na wszystkim, nie zwiazanym z codziennoscia, samo probowalo bronic sie przed zblizajaca sie wielkimi krokami choroba.
Ale nie o tym...
Cudowny piatek w Awinion dobiegl konca i znow polozylismy sie jak grzeczne dzieci dosyc wczesnie spac, co by rano w czas wyjechac, bo w planach mialam przeciez jeszcze wiadukt Milau!!!
Wyspani, zatankowani, objedzeni, z pieknymi wspomnieniami gotowi na dalsze cudne przezycia ruszylismy. Juz od poczatku Jedrus niesmialo przebakiwal, co by moze ten wiadukt sobie jednak odpuscic, bo co prawda blisko jestesmy, ale to i tak daje nam kolo wielkosci jakichs 300 kilometrow. Dalam sie ublagac, bo i humor mialam wspanialy i oko nasycone i dusza spiewala....jeszcze nie wiedzialam, ze prosba Jedrusia byla natchniona.
Gnalismy sobie autostrada ku hiszpanskiej granicy, wiadomo, poludnie Francji, teren raczej pagorkowaty - logiczne - Pireneje przed nami.
Nawigacja pokazuje, ze za 250 kilometrow bedziemy u celu kiedy podjezdzajac na jakies wzniesienie, ....nasz samochod odmawia posluszenstwa. Nawet sila woli, na pagorek nie udalo sie nam wjechac. Na szczescie za jakies 150 metrow mielismy parking i udalo sie nam strajkujace ustrojstwo dopchac. DRAMAT!!!!! i CO TERAZ ?? Byla sobota, okolo godz. 13. Weekend. Swiety weekend !!!
Obcy kraj, zero jezyka...siasc i plakac... :sorry:
Coz, trzeba bylo dzwonic do Holandii do naszego ubezpieczenia.
Pani w sluchawce po uzyskaniu chaotycznych informacji, wypowiedzianych w nieziemskiej panice i lamiacym sie glosem, po sprawdzeniu, ze zyjemy, glodni nie jestesmy, wode mamy, bezpieczni tez jestesmy, bo stoimy na bezpiecznym parkingu, obiecala, ze do 15 minut przyjedzie do nas pomoc drogowa. I ze gdyby byl problem z komunikacja, to zeby dzwonic, ona bedzie tlumaczyc.
Tak bylo. Zjawil sie ''facio'' z pomocy drogowej, i najstarszym jezykiem swiata, czyli na migi, pokazalismy mu, ze na wolnych obrotach silnik pracuje bez zarzutu, deptajac na pedal gazu, bydle gasnie. I koniec. I kropka. Facio nie umial nam pomoc, a moze wolal zwyczajnie nie zawracac sobie glowy na weekend i zadzwonil po lawete. Strasznie sympatyczny, mlody chlopaczek, zapakowal nam samochod na lawete, nas do szoferki i powiozl....w nieznane. Doslownie. Bo wysiedlismy na jakims placu, gdzies w jakiejs wsi, gdzie zeszlo sie 3 specow i pochylajac sie nad otwarta maska naszego auta, kiwali glowami tak, jakby wlasnie odkryli nowy pierwiastek chemiczny. Nie wytrzymalam. Wykrecilam jeszcze raz do ubezpieczenia i bez slowa przekazalam telefon milemu chlopaczkowi, ktory nas przywiozl.
Potem z grobowa mina wysluchalam, co pani w sluchawce ma mi do powiedzenia. A powiedziala, ze jest weekend, ze nikt sie tym samochodem tutaj nie bedzie zajmowal, tylko w poniedzialek zostanie przetransportowany do Montpellier do salonu Suzuki i tam po postawienu diagnozy, zostanie zreperowany. A my mamy sobie poszukac noclegu, oczywiscie, na koszt ubezpieczenia. Nie pomoglo tlumaczenie, ze nie mamy sie czym przemieszczac, a jestesmy na ....piu i mamy marne szanse na znalezienie noclegu. Tu z pomoca przyszedl nam znowu milutki chlopaczek od lawety. Podzwonil w kilka miejsc, kapnelismy sie, ze szuka nam hotelu. W koncu kazal nam wyjac z bagaznika potrzebne rzeczy ( wzielismy tylko te, najbardziej niezbedne !!!) kazal nam sie zapakowac do szoferki swojej lawety i znow powiozl w sina dal. Dal okazala sie stosunkowo bliska, bo po ok 10 km. dotarlismy do jakiejs wioseczki, gdzie juz przy wjezdzie chlopaczek zatrzymal samochod, kazal nam wysiadac, zadzwonil do ''wrot'' ( doslownie!! ) po czym ''przekazal nas pani, ktora sie w tych ''wrotach'' ukazala. Pani mu wylewnie podziekowala, po czym zwrocila sie do nas po niemiecku, oznajmiajac, ze bedziemy u niej nocowac.
( tu powinien wkroczyc do akcji Jedrek z wpisem pod tytulem ''hotel z horroru'', ale ze go nie ma....)
Bylismy zachwyceni !!! Co za niezwykle miejsce !!! Pani natychmiast oprowadzila nas po calym domu i ogrodzie, przy okazji opowiadajac historie rodziny, ale tez opowiedziala, jak po smierci meza w domu zostaly 3 kobiety ( ona, jej chora na Alzheimera mama i jej corka ) no, i jej syn- Jean-Baptiste. Z czystej sympatii, powiodla nas przez ogrod do posesji sasiada, gdzie wedle jej slow mieli zamieszkiwac Polacy, pracujacy tymczasowo przy zbiorach winogron. ( bo znalezlismy sie w Langwedocji, krainie wina..) Panowie rodacy, odrywajac sie na chwile od piwa, wysluchali naszej wersji wydarzen i zawyrokowali, ze ''jak suzuki, to wam tego we Francji nie naprawia. Bedziecie musieli na lawecie sciagac do domu. bo Francuzi naprawiaja tylko francuskie auta, cala reszte odsylaja. Bo ich znajomy mowil, ze jego znajomemu tak sie stalo i musial lawetowac. Coz, pokiwalismy glowami, bo co mielismy zrobic i wkurzeni na znajomosc tematu naszych ziomkow, co to wiadomo, ze najwiecej maja do powiedzenia o tym, o czym nie maja pojecia, wrocilismy do pokoju.

Autor:  eibergen [ 18.10.2016 13:17 ]
Tytuł:  Re: Niezwykle opowiesci o zwyklych wydarzeniach

Telefon od ubezpieczenia nie pozostawial watpliwosci. Dopiero w poniedzialek, po przewiezieniu auta do Montpellier, kiedy juz bedzie wiadomo, czy bedzie szybko zreperowane, dowiemy sie co dalej. Ewentualnie dostaniemy zastepczy samochod. Nie pozostawalo nam nic innego, jak cieszyc sie tym, co mamy, czyli weekendem, piekna pogoda, nowym otoczeniem, ktore koniecznie nalezalo spenetrowac i fajnym towarzystwem.
Na rekonesans ruszylismy w niedziele po sniadaniu. Kiedy minelismy ryneczek okazalo sie, ze ten domeczek z tarasikiem, to domeczek naszego mlokosa od lawety !!! Zwyczajnie, przywiozl nas do sasiadki !!!
Wies nazywala sie Montagnac.

Załącznik:
fra-06.JPG
fra-06.JPG [ 115.24 KiB | Przeglądany 2416 razy ]


Załącznik:
fra-18.JPG
fra-18.JPG [ 125.81 KiB | Przeglądany 2416 razy ]


Załącznik:
fra-17.JPG
fra-17.JPG [ 106.89 KiB | Przeglądany 2416 razy ]


Załącznik:
fra-19.JPG
fra-19.JPG [ 124.01 KiB | Przeglądany 2416 razy ]


....C.D.N....
( musze was chwilowo pozegnac ) ale ostrzegam, ze wroce...Najprawdopodobniej jutro...Bo to wlasnie w Montagnac rozegrala sie w znacznej mierze ta mrozaca krew w zylach historia z trupem w opuszczone chacie...( :whistling: :whistling: :whistling: )

Autor:  elka [ 18.10.2016 13:48 ]
Tytuł:  Re: Niezwykle opowiesci o zwyklych wydarzeniach

:thankyou:
Czekam z niecierpliwością :heart:

Autor:  wawik [ 18.10.2016 14:07 ]
Tytuł:  Re: Niezwykle opowiesci o zwyklych wydarzeniach

Reniu, to jest wciągające jak kryminał. :shock:

Autor:  gregorius [ 18.10.2016 14:32 ]
Tytuł:  Re: Niezwykle opowiesci o zwyklych wydarzeniach

Przeczytałem na razie dwa posty, bo muszę iść, ale pewnie późnym wieczorem wrócę :lol: Bardzo przyjemnie się czyta Twoje opowieści, a przy okazji możemy zobaczyć bardzo ciekawe miejsca :majesty: :majesty: :majesty:

Autor:  eibergen [ 18.10.2016 16:45 ]
Tytuł:  Re: Niezwykle opowiesci o zwyklych wydarzeniach

Jedrek sie zmaterializowal i natychmiast zaprotestowal, no, bo jak to ? tak malo o ''domu z horroru? a o ''malym'', psiakach, ''garazu'' ?
Czyli, kochani moi, musze wtracic dygresyjke i cofnac sie nieco w czasie. Ale bez strachu, jedynie o pare godzin.
Jedrek nazwal chalupe, w ktorej mieszkalismy ''dom z horroru'', ale strachem nas nie napawala. To raczej przez to, ze cale oswietlenie domu bylo kryte. Ani jedej gornej lampy, same podswietlenia. A to za szafa, a to w kaciku schodow, a to za lustrem, ktore - jestem pewna- pamieta czasy Ludwika- krola Slonce. I wystroj....no, nie do uwierzenia. Kiedy sie to zebralo do kupy, do tego doszedl fakt, ze pani natychmiast zaopatrzyla nas w klucze od owych wspomnianych juz ''wrot'' informujac, ze to ze wzgledow bezpieczenstwa, bo Jean-Baptiste...bo mama.....to natychmiast dostawalo sie gesiej skorki i wracaly wspomnienia obejrzanych kiedys w przeszlosci horrorow klasy B.
Jean-Baptiste - na moje oko, chlopak ok 15-sto letni z porazeniem mozgowym. Kiedy pani wprowadzila nas w sobote po poludniu do domu, z kuchni wypadl rozesmiany chlopak i prawie rzucajac sie nam na szyje, porwal nas do ogrodu. Towarzyszyly mu psy-giganty. Dwa. Nie jestem z metra cieta, a psiaki siegaly mi prawie do pasa. Zdretwielismy. Zarowno na reakcje chlopaka jak i psow. Pani natychmiast przystapila do akcji ratowania nas z objec chlopaka, czemu z kolei zaprotestowalismy my. No i co z tego, ze byl chory. Mial wyrazna radoche z nas, krzywdy nam nie robil. Po prostu bilo w oczy, ze chlopak jest totalnie izolowany od swiata zewnetrznego. Nowe osoby w domu sprawily mu radosc, tym wieksza, ze poszly sie z nim bawic po ogrodzie w towarzystwie psow. Jaean-Baptiste nie mowil, choc wydawal dzwieki. Oprowadzal nas po ''swoich'' kryjowkach, najszczesliwszy na swiecie. Dlugo to nie trwalo, bo paleczke w oprowadzaniu przejela jego mama, wiodac nas do ogrodu sasiada, gdzie biesiadowali owi polscy znawcy samochodowych tematow, a potem do ...hmmm....Uzywajac wspoczesnego jezyka, powinnam powiedziec - garazu - ale nie moge uzyc wspolczesnego jezyka, bo owo ''cos'' garazem zdecydowanie nie bylo, a raczej stara wozownia. A biorac pod uwage okres, w ktorym powstawala chalupa i jej wystroj, to powinnam nawet powiedziec powozownia. Nam zaparlo dech, a pani oznajmila, ze to bedzie nasze miejsce na posilki. Poza antycznym wyposazeniem, byly tam calkiem wspolczesne sprzety, jak kuchenka gazowa, czajnik do kawy, tudziez wszelkie sztucce itd.
Ale ta powozownia.....mowie wam....Nie mam zdjec, ale niech wam wystarczy, ze miala wielkosc jakies 80 metrow kwadratowych i byla tak cudna w tym swoim antycznym wystroju, umiejscowiona w glebi ogrodu, posrod przepieknych krzewow i roslin, ze moglabym tam zostac do skonczenia swiata.
W niedziele rano, kiedy zeszlismy na dol, co by przez kuchnie ( inaczej sie nie dalo ) udac sie do powozowni na sniadanie, zostalismy zaskoczeni znow niezwyklym zjawiskiem.
Wstalismy wczesnie i w kuchni zjawilismy sie jako pierwsi. Nie bylo nikogo, glupio nam bylo sie rzadzic, wiec mielismy zamiar wrocic jeszcze na gore do pokoju, kiedy weszla pani. Kazdemu z nas powiedziala osobno bon joure , obdarzajac przy tym pocalunkiem w oba policzki. Rytual ten powtarzal sie jeszcze kilkakrotnie, bo kazda z pan ( a okazalo sie rowniez, ze u najmlodszej mieszkanki, czyli u corki ''naszej'' pani nocowal chlopak) witana byla w taki wlasnie sposob i w taki wlasnie sposob witala sie z nami. Pani wytlumaczyla nam potem, ze nie z kazdymi goscmi tak sie witaja, ale zobaczyly, jak bawimy sie z Jean-Baptiste-m i pomyslaly, ze potraktuja nas jak domownikow.
Zreszta Jean-Baptiste zjawil sie prawie natychmiast i biorac nas za rece, prawie rozwalajac pol kuchni, w pospiechu i znow radisnie powiodl nas na podworko. Znow wkroczyla jego mama, pozwlajac nam najpierw zjesc sniadanie w spokoju, a potem troche ''potanczyc'' z jej synem.
Na rekonesans Montagnac wyruszylismy po sniadaniu, ale dodam jeszcze pare zdjec z miasteczka i z domu, w ktorym spedzilismy tamten weekend, zegnajac sie z kazdym dwoma pocalunkami w oba policzki i takoz witajac o poranku.

Załącznik:
DSC05005.JPG
DSC05005.JPG [ 129.04 KiB | Przeglądany 2394 razy ]


Załącznik:
DSC04999.JPG
DSC04999.JPG [ 130.92 KiB | Przeglądany 2394 razy ]


Załącznik:
DSC05000.JPG
DSC05000.JPG [ 107.55 KiB | Przeglądany 2394 razy ]


Załącznik:
DSC05022.JPG
DSC05022.JPG [ 131.84 KiB | Przeglądany 2394 razy ]


Załącznik:
DSC05039.JPG
DSC05039.JPG [ 137.1 KiB | Przeglądany 2394 razy ]


...ciag dalszy z Montagnac jutro...
Sciskam najserdeczniej, pa.

Autor:  wawik [ 18.10.2016 17:12 ]
Tytuł:  Re: Niezwykle opowiesci o zwyklych wydarzeniach

Na ostatnim zdjęciu są tak jak by znajome krzewy, ale ja nie o tym - chciałbym zasugerować aby wstawić link w podpisie do tego tematu.
Z każdego Twojego postu Renatko będziemy mogli i tutaj zawitać.
:sun:

Strona 1 z 31 Strefa czasowa UTC+1godz.
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/