Ciastka bardzo niezdrowe (półfrancuskie), ale za to niezwykle proste w przygotowaniu
250 g twarogu - zmielić (ten twaróg w wiaderkach zawiera pół tablicy Mendelejewa, zrezygnowałam z niego. Wprawdzie osełki też zawierają konserwanty, ale pocieszam się, że mniej). Uwaga - dobry nie całkiem świeży.
250 g mąki, może być krupczatka
250 g masła, zimnego, posiekanego
Zagnieść wszystko razem, uformować dość gruby wałek i dać do lodówki. Można na godzinę, ale można nawet zrobić ciasto jednego dnia, a piec drugiego.
Po wyciągnięciu podzielić masę na jakieś 16 równych części (dlatego wałek, żeby można było dzielić nożem), każdą następnie w rękach spłaszczyć do jakichś 5-6 mm, ma wyjść okrągły placuszek. Alternatywnie można po prostu całe ciasto rozwałkować i powycinać kwadraty. Można też w czasie wałkowania ciasto jeszcze składać i wałkować składane, powtarzać parę razy.
W środek każdego kwadratu (lub placuszka) nałozyć trochę słodkiego dżemu albo musu z jabłek, brzegi starannie zlepić. Piec ok.20 minut (do zrumienienia) na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, temp. 200 st.C. Po wyjęciu popudrować cukrem pudrem albo polukrować gorące.
Lukier: parę łyżek cukru pudru rozkręcić albo z wodą, albo z sokiem cytrynowym, albo z odrobiną nalewki z ciemnych owoców (lukier kolorowy), konsystencja masy powinna być gęsta, ciągliwa.
Te ciastka listkują się jak ciasto francuskie, ale są proste w przygotowaniu. Można je też nadziewać wytrawnie, czyli np. masą szpinakową lub czymś podobnym.
B.