Jestem, poczułam się wywołana do tablicy:)
Skrętnika skalnego posiadam, chociaż do dawnej doskonałości mu daleko. Kupiłam niewielką sadzoneczkę dawno temu, w erze przedsachalińskiej, a nawet przedświatokwiatowej. Ponieważ zawsze lubiłam wiedzieć z kim się zadaję, zapytałam panią na targu co to za roślina. A TAKI FIJOŁEK-usłyszałam odpowiedź
Pod nazwą TAKIFIJOŁEK funkcjonował u mnie jakiś czas, dopóki śledztwo nie sprowadziło mnie na właściwe tory. Rósł jak szalony. W starym domu bardzo mu się podobało. W sezonie stał na balkonie, bądź wisiał w donicy. Zimował w domu i w widnej piwnicy jako że namnożyłam ich trochę, obdzieliłam też rodzinę i znajomych. Na balkonie w donicy miał nawet lokatorów w postaci ptaszków, które tam założyły sobie gniazdo i wysiedziały młode. I całe szczęście, że był u rodziny. Po przeprowadzce nie bardzo mu się podobało. Wreszcie pamiętne gradobicie w maju 2013 posiekało go na miazgę. Jego dzieci jednak mieszkały sobie u siostry i dzięki temu powrócił.
W zasadzie nie jest kapryśny. Zawsze sadziłam go w uniwersalnej ziemi, podlewałam i nawoziłam średnio, ani dużo, ani mało. W zimie odrobinę marniał, ale wiosną szybko nabierał werwy. Teraz mój skrętnik nie dorasta do pięt tamtemu pierwszemu i za nic w świecie nie wiem o co mu chodzi. Cóż, one tak mają!