Znajoma fiołkowiczka z Warszawy, u której zresztą byłam i dostałam 30 nowych odmian, zaczęła sprzedawać doniczki po 12zł. A do nich dodaje roślinki gratis.
A ja jestem załamana. Bo roślinami dorabiałam sobie, miałam kieszonkowe na studia, nie ciągnęłam od rodziców. I za co teraz mam kupić sobie nową odmianę sanski czy fiołków?
Czytałam BARDZO dużo o tym i chciałam nawet przejść egzamin w Częstochowie bo darmowy, ale ... nie można drukować na papierze. Drukarka która drukuje na folii to około 500 zł + potem sama folia.
Kasiu, wspominałaś że kontrola urzędnika jest płatna? Z tego co mi wiadomo raz do roku darmowa, ale:
trzeba spisywać co się kupiło od kogo kiedy. Komu się wysłało, co gdzie i kiedy. Co się posadziło, w jakiej ilości, ile się przyjęło ile padło.
Kraj pochodzenia? ww fiołkowiczka ma 1000 odmian fiołków z Rosji i Ukrainy. Przemyt... To co ma wpisać w pochodzenie?
Utylizacja?
A czy jeśli ogłoszę się w internecie, że sprzedam, ale odbiór tylko osobisty?
Osobiście jestem załamana całym tym (tu wstaw dowolne przekleństwo) Ale się nie poddam. Skończę studia i będę wystawiać te po*** paszporty skoro im tak zależy i niech mnie w dupę pocałują.
A potem założę firmę, zarejestruję się w PIORINie i będę z Tajlandii i Indii ściągać nowości.