Witam wszystkich zielono zakręconych.
Kilka lat temu los zmusił mnie do przeprowadzenia mojego rodzinnego ogrodu na
RODos, czyli do
Rodzinnego Ogrodu Działkowego , ogrodzonego siatką. Wprawdzie siatki już nie ma, bo M. w trakcie weny twórczej go rozebrał, ale nazwa w rodzinnie się przyjęła i pozostała.
Bardzo ubolewam, że nie mam dokumentacji fotograficznej początków mojej nowej przygody, ale nie byłam jeszcze wtedy zapaloną fotografką.
Na początku na działce był ogólny misz-masz, rośliny które przywiozłam sadziłam gdzie popadnie, między odziedziczonymi wraz z działką. Nie bardzo się wszystko mieściło, bo poprzedni ogród miałam dużo większy. A teraz
bałagan trwa nadal,
, bo chciejstwa są duże, kwiatki się rozsiewają i trudno nad wszystkim zapanować. Myślałam już, żeby kupić następną działkę, ale musiałaby spełniać jeden warunek, być goła jak przysłowiowy
święty turecki, żeby można zacząć sadzić od zera.
Ale niestety część rodziny protestuje, bo zamiast siedzieć w domu i zająć się pożytecznymi rzeczami, to od wiosny , do jesieni spędzam mile czas na RODOS. Przy dwóch działkach musiałabym się zdecydować na całoroczny tam pobyt .
To może już dosyć tej pisaniny, czas wrzucić trochę wiosennych kwiatków kwitnących tegoroczną zimową porą.