Relacja będzie tylko słowna bo mam rękę w gipsie i nawet zdjęć nie zrobię! Pomimo tego że od ponad miesiąca nie padał u mnie deszcz (w innych dzielnicach Szczecina troszkę kropiło) roślinki dają radę (skończyły się zapasy deszczówki, więc podlewane są tylko najsłabsze maluchy). Hosty są cudne bo nie ma ślimaków (ogromna korzyść z suszy), hortensje szykują się do kwitnienia łącznie z dzieckiem kosmatej i anemicznej tricolor. Dębolistna jeszcze się nie zdecydowała.
W ogrodzie są stada ptaków (jest jedzenie i woda) , Wróble przyprowadzają dzieci a Franek to już chyba wnuki
Sójek jest dwie na stałe (wlatują nawet do komórki i kradną ciasto, to na pewno frankowa rodzina sądząc po charakterkach i bezczelności
), siadają kilka kroków ode mnie i spokojnie spacerują.
Dinusia większość dnia drzemie w cieniu, na razie czuje się nieźle, nie chce tylko wychodzić na dłuższe niż kilkaset metrów spacery.
Buziaki dla wszystkich!