Ja kiedyś przeryłam się - w dosłownym sensie - przez kilka obcojęzycznych bardzo dobrych stron o hojach i przez jedno polskie forum, gdzie o hojach jest chyba najwięcej informacji. Zajęło mi to paręnaście dni i sobie wybrałam kilkanaście hoi, które na zasadzie porównywania danych uznałam za proste w uprawie dla początkującego, a jednocześnie dość ładne. Koniec końców i tak się potem okazało, że jakaś hoja, która u osoby A rośnie bezproblemowo i niemal bez opieki, u osoby B w zbliżonych
niby warunkach rosnąć nie chce w ogóle. Przykład: Hoya bella uważana jest za stosunkową łatwą w uprawie. U mnie ginie niezawodnie po paru tygodniach. Hoya calycina, z którą nasza Maja nie robi nic, a rośnie u niej i kwitnie jak głupia, u mnie stoi w miejscu. Nie zginęła, ale przez rok wypuściła jeden liść. "Udało" mi się wykończyć nawet dwie odmiany hoi lacunosa, najłatwiejsze chyba w uprawie. Z hojami po prostu nie ma reguł i tyle
B.