Miałam okazję w tym tygodniu uczestniczyć w organizowanym przez Wydział Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Śląskiego seminarium nt. : „W stronę natury, czyli jak poprawić życie w mieście?”. Pasja z jaką mówili prelegenci – coś, co na długo pozostanie w mej pamięci. Mówiono np. o konsekwencjach ścisłego zabudowywania centrów miast z równoczesnym uszczelnianiem podłoża. Szybki, zorganizowany spływ wody, powoduje mocne zubożenie wód gruntowych. Bardzo spodobała mi się prezentacja pani architekt, która pokazała ciekawe światowe rozwiązania zastosowania roślin w architekturze miejskiej. Ściany wertykalne, to mamy choćby i w centrum Katowic. Jednak w Polsce nie widziałam jeszcze całej ściany budynku mieszkalnego obsadzonej roślinami. Pierwszy raz jednak słyszałam o zastosowaniu grzybni boczniaka w pasach zieleni przydrożnej, który ponoć ma zdolność neutralizowania substancji ropopochodnych. Jeżeli dobrze pamiętam, to rozkłada je na cukry proste. I taki grzyb ma się nadawać do bezpiecznego spożycia. Mam nadzieję, że nic nie pomyliłam.
Przyglądam się Waszym ogródeczkom. Tam już tyle kwitnących wiosennych piękności. U mnie ten rozruch jakoś powolnie przebiega.
Muszę jednak przyznać, że dostęp do 1/3 działki mam mocno ograniczony. Nie wiem co tam w trawie piszczy teraz. W zeszłym roku postanowiłam przekopać część dzikich trawników i wysiać jakąś gotową mieszkankę traw. A, że prace szły mi wolno, to zeszło mi do późnej jesieni. Wysiałam trawę bez przekonania, licząc , że wiosną i tak trzeba będzie powtórzyć . Pierwsze promienie słońca pobudziły nasiona, które teraz zaczęły kiełkować.