ewiszcze pisze:
Piękne masz te kwiatki
jest na czym oko zawiesić. Będę do Ciebie zaglądała, bo strasznie fajnie piszesz i masz ciekawe roślinki
Dziękuję Ewuniu, obawiam się, że straszna ze mnie gaduła. Na szczęście tylko czasami
Pędzę ku końcowi - oto R jak Rhipsalis. Też już trochę przerabiałam, miałam kilka różnych gatunków, ale jakoś się nie utrzymały, nie potrafiłam ich też wyeksponować. Ten ze zdjęcia przyjechał z koleżanką z Litwy, ma to być Rhipsalis micrantha. Te spłaszczone pędy przypominą epifilum. A tak wyglądał jeszcze niedawno na kwietniku ściennym, parę dni temu go przesadziłam i poszedł w inne miejsce.
S - jak sępolia alias fiołek afrykański. Jedna moja stara z jakiegoś supermarketu, trochę zaniedbana i odratowywana po zmasowanym ataku wełnowców. Wymaga odmłodzenia
Kwiatów jakoś nie fotografowałam, są granatowo-białe, ładne.
Teraz "saski" czy też "saśki"? Sansewierie...bardzo je lubię, pewnie dlatego, że takie pancerne i niewymagające
Na początek kupiona z tzw. pewnego źródła Sansewieria cylindrica. Jest dziwnie mała, a liściory są chude i długie, spiczaste. Jakoś nie chce się rozmnożyć, ma mało światła, ale na tym konkretnym kwietniku, 3 metry od skierowanego na wschód okna po prostu nic innego mi nie wytrzymuje. Jest to więc uprawa szalenie ekstensywna
Nówka z gatunku, który podziwiałam jakiś czas temu u karlora - Sansevieria francisii, wygląda na małą, ale zwartą i o ładnie poukładanych liściach:
Następną dostałam od koleżanki, zastanawiałyśmy się co to takiego - latanie po sieci "urodziło" nazwę Sansevieria parva, ale to takie gdybanie tylko. Jest nietypowa, bo liście zwisają, do tego wyraźnie tworzy nadziemne rozłogi i chce wywędrować z doniczki. Moja ulubienica o rozwichrzonej czuprynie
Z miniaturek serii hahnii - ta najzwyklejsza, tutaj dwie rozetki:
A tutaj większa gęstwina:
Odmiana 'Moonshine' i zdjęcie z października, bo wczoraj słońce tak "walnęło" w roślinę w czasie fotografowania, że zdjęcie kompletnie nieudane. Światło czy też połysk księżyca to nazwa adekwatna, bo ten kolorek bladoseledynowy jakby z odrobiną szarości czy błękitu jest bezsprzecznie cudny. Rzecz jasna wymaga lepszego niż ja fotografa
Kolejna odsłona Sansevieria cylindrica, z innego źródła, jakoś inaczej wygląda
i ja naprawdę tu się gubię w nazwach. Wysoka, strzelista, chuda...
I wariacja na temat hahnii - odmiana 'Hahnii Marginata' o żółtym brzeżku liścia. Szukam jeszcze 'Golden Hahnii' i takiej o seledynowych liściach
Tę sansewierię dostałam od koleżanki-fachury pod nazwą S.gracilis. Pewna tego nie była, ja też nie jestem. Dalej chude te liście, tyle że z kolei niewysokie i z lekka rozłożone. Zdjęcie z października, bo wczoraj się zagapiłam i nie zrobiłam lepszego. Coś tam chyba widać. Te liście i tak są prawie czarne
Koniec (niestety!) sasek, teraz szeflera. Dostałam ją od mojej Mamy 22 lata temu
Góra rośliny jeszcze jakoś wygląda, choć powiązana siecią sznurków, dół jest goły. Próbuję tam puszczać epipremnum, średnio to wychodzi. Chyba zrobię sadzonki i dosadzę, może się uda. Czytałam, że nawet z liści można rozmnożyć.
Grudniki, czyli Schlumbergera. Taki fajny S.truncata w jakiejś odmianie, kwitł sobie w listopadzie na jasnoczerwono:
Drugi o kwiatach bardziej pomarańczowo-czerwonych:
I inny grudnik, którego szczepkę kiedyś przywiozłam z jakiejś wyprawy - ma inne "liście", zaokrąglone - S. x buckleyi. Bardzo mocno rośnie.
I drugi egzemplarz tej samej rośliny- mam na zbyciu, mogę też pociąć na szczepki, gdyby ktoś chciał.
Nie mogę jakoś znaleźć zdjęć kwiatów, jak mi wpadną w oko, to uzupełnię.
Teraz domowy rozchodnik, jedyny, Sedum burrito. Fajny kolor i wygląda trochę jak perełki na sznurku, ale to odpadanie liści przy najmniejszym dotknięciu doprowadza mnie do rozpaczy. Pędy za długie na parapet - jeśli mi się uda, to pójdzie wisieć!
Starzec segmentowy, młoda roślina. Młoda, bo tego starca bez przerwy muszę odmładzać=ciąć (wczoraj znów pociachałam tak, że zostały pięciocentymetrowe tylko fragmenty). Za ciemno, za ciepło, za dużo wody i w ogóle najlepiej będzie, jeśli wyemigruje.
Tu jest ta starsza roślina przed przycięciem i przepraszam za fatalną jakość zdjęcia. Długo trwała wczoraj sesja fotograficzna, bo większość roślin chciałam postawić na "postumencie", w tzw. międzyczasie słońce sobie wędrowało po niebie i warunki się zmieniały. Starzec źle trafił.
Tu inny starzec, wdzięczniejszy...czy tak można powiedzieć o gołych patykach? Ale jednak ma w sobie tę jakąś dziwaczność formy, do tego pędy są zielone ze smugowaniem. Taki ekscentryk roślinny
Jeszcze raz setkrezja - przed zimowaniem, przynajmniej kolor miała przyzwoity.
Stapeliowate. To też już taka trochę przebrzmiała pieśń. Pierwsza była Caralluma sprengeri, którą nabyłam na wystawie kwiatów, urzeczona soczystością jasnoseledynowych pędów w ciemne ciapy. Chciałam jej zrobić dobrze, nabyłam w OBI ziemię do kaktusów
Jakoś mnie nie zdziwiło
, że ziemia była sypka, miękka i brązowa. Niski torf mówiąc po ludzku. I posadziłam w to nieszczęsną carallumę, koniec nadszedł szybko
Potem były jakieś huernie, orbee, kilka stapelii. Zostały dwie najodporniejsze, S.gigantea (podobno, nigdy nie kwitła) i S.grandiflora, która od czasu do czasu zakwita. W stadium niekwitnącym nie za bardzo umiem je rozróżnić. Może więc napiszę nr 1 i nr 2
A tak wyglądała grandiflora (wielkokwiatowa) z kwiatem. W sumie tylko te kwiaty sprawiają, że jeszcze roślina u mnie tkwi na parapecie:
Teraz synadenium - popularne, szybko rosnące S.grantii w formie czerwonolistnej. Splątało mi się trochę z pokazywanym wcześniej kedrostisem, trudno.
Już niewiele zostało, ale może w kolejnym poście
B.