Zwierzęta o których ja wspomnę są może malutkie, ale wiążę ogromne nadzieje z zaproszeniem ich do mojego małego sadu.
Na zeszłą jesień założyłam małą, przydomową uprawę borówki amerykańskiej. Na wiosnę dosadziłam jeszcze trzy rzędy, i kilka jeszcze prac trzeba było tam wykonać, ale teraz już tylko została właściwa opieka nad drzewkami. Jest ich nieco ponad 400. Mam już pierwsze owoce. Kiedy zrywam je co około trzeci dzień, mam dużą michę owoców. Cieszyłam się z moich małych dzieciaczków, tym bardziej, że studiuję, jak to mówią "całe życie przede mną", a to pierwsza moja tak duża inwestycja. Byłam zadowolona, bo tylko jedno drzewko słabo się przyjęło (odbija, ale być może je wymienię). Ale ostatnio podczas zrywania trochę się zmartwiłam. Tu na jednym jakieś robaczki znalazłam, tam kilka mszyc, a na którymś dwa pędy mają brzydkie liście, takie zdeformowane.. Zaczęłam kombinować. Przypadkiem na forum poświęconym storczykom wpadłam na pewien pomysł, pogrzebałam i postanowiłam zaryzykować i spróbować utworzyć w sadzie mini hodowlę dobroczynka gruszkowca.
Jest to małe roztocze, którego głównym pokarmem są przędziorki i wciornastki, ale nie pogardzi też innym szkodliwym robactwem. Jedna samica przez swoje życie zjada ponad 500 szkodników, w ciągu roku populacja tego roztocza przeżyje 3-4 pokolenia, a liczba, którą zamierzam wprowadzić sięga rzędu tysięcy. Dobroczynki te są w stanie przezimować w Polskich warunkach. Żerują nie wyrządzając szkody roślinom. Gdyby okazało się, że nie są w stanie poradzić sobie z nagłym wzrostem populacji szkodników można wspomóc się chemią, na rynku dostępne są na rynku selektywne preparaty, które nie zaszkodzą dobroczynkowi.
Roztocza te są "produkowane" w Holandii na indywidualne zamówienie klienta. Zazwyczaj trzeba zamówić do końca czerwca, a docierają one do nas na luty/marzec następnego sezonu. W tym roku dosłownie udało mi się na ostatnią chwilę, bo termin zamówień się przedłużył do końca lipca. Dostajemy filcowe opaski, w których zimują sobie roztocza, gdy do nas dotrą trzeba zapewnić im nadal niską temperaturę, aby ich nie wybudzić. Gdy na dworze zaczyna robić się cieplej, jakieś 10 stopni, owijamy taką opaskę na pieńku czy gałązce. Roztocza się wybudzają z zimowego snu, wychodzą z filcu i zaczynają zasiedlać sad i walczyć z naszymi szkodnikami.
Jestem ciekawa wyników, ale wiem, że szklarniowy gatunek bardzo chwalą sobie plantatorzy, głównie dlatego, że chemia jest coraz mniej skuteczna, gdyż robale się zwyczajnie uodparniają im dłużej ją stosujemy. Istnieje też bardziej tropikalny gatunek dobroczynka, który wymaga do przeżycia wyższej wilgotności, pakowany w takie specjalne saszetki z przeznaczeniem dla roślin doniczkowych. Koleżanki i koledzy z tamtego forum już kilkakrotnie je zamawiali grupowo dla swoich storczyków i robią to nadal. Gdyby nie było to skuteczne zapewne by tego nie robili.
Dam znać jak już się zalęgną xD
Autor postu otrzymał pochwałę
_________________
Pozdrawiam, KingaMój nick w serwisie - kinkonga
Zapraszam do moich wątków:
Zielony inwentarz kinkongiEksperyment - keikiBorówkowe pole rośnie wokół mnie..