Kochani, ja również bym chętnie zjadła tam obiad i kolację i znowu śniadanie..... ale przecież musieliśmy wrócić na teren pałacu, bo zostało nam co nieco do obejrzenia... Przebiegliśmy przez pałacyki: chiński, łazienkowy (z basenem
), myśliwski (jedna sala z osobnymi legowiskami dla kilkunastu psów!) i wróciliśmy do budynku głównego podziwiać powozownię oraz wystawę porcelany.
Stamtąd pojechaliśmy do muzeum BMW (oczywiście
) oraz do parku olimpijskiego, gdzie znowu skorzystaliśmy z możliwości podziwiania miasta z góry - tym razem wjechaliśmy na wieżę windą.
Na koniec spotkaliśmy się ze znajomymi w knajpce i uzbrojeni w informacje następnego ranka ruszyliśmy dalej. Najpierw przystanek w
Neuschwanstein. Tutaj, korzystając z instrukcji odpuściliśmy sobie wspaniały disneyowski zamek, do którego po bilety była kolejka na 3 godziny stania i po 10 minutach w kolejce ruszyliśmy obejrzeć stary zamek Hohenschwangau.
Godzinę później ruszyliśmy w dalszą drogę, tym razem obraliśmy kierunek góry. Natura nas wzywała, dość nam już było murów i kamieni, mieszczuchów i spalin - pora odetchnąć
Niestety, po przejechaniu dosłownie kilku kilometrów musieliśmy się zatrzymać na chwilkę, skuszeni zaparkowanymi samochodami i tablicą z niewiele nam mówiącym napisem Lechfall unf Klamm i widokiem wody i zieleni. Coś nam się skojarzyło i nie żałujemy tych paru chwil. Spójrzcie sami
Załącznik:
DSC01028.JPG [ 133.38 KiB | Przeglądany 507 razy ]
Załącznik:
DSC01031.JPG [ 125.1 KiB | Przeglądany 507 razy ]
Załącznik:
DSC01038.JPG [ 98.54 KiB | Przeglądany 507 razy ]
Tak! Przed nami uroki Alp
2 lata temu w czasie ferii zimowych przebywaliśmy w okolicy miejscowości Canazei i słynnej poniekąd mekki narciarzy - Val di Fassa. Zanim wtedy wróciliśmy do domu, powiedziałam, że
ja chcę tam wrócić latem. No i powolutku kierowaliśmy się, ale zanim tam dotarliśmy czekały nas jeszcze austriackie Alpy i 2 noclegi w Solden. Znaleźliśmy cudowne miejsce - na uboczu, nad brzegiem szumiącego potoku. Szumiącego? O nie, raczej ryczącego, bo jak wysiedliśmy z auta popatrzyliśmy na siebie i dostaliśmy głupawki. Miejsce było cudowne, z malutkim kościółkiem i kwitnącymi w lipcu bzami - bo tam wysoko w górach bzy kwitną właśnie w lipcu...
Wspaniała młoda gospodyni pomogła nam ułożyć plan naszego bardzo krótkiego pobytu tak, abyśmy byli zadowoleni.
Solden w lecie to mekka rowerzystów, którzy wciągają się ze swoimi rowerami na lodowiec i stamtąd zjeżdżają w zawrotnym tempie...
My pozostaliśmy przy spokojnej wspinaczce na górkę pod którą mieszkaliśmy i na wizycie na lodowcu - na górę wyciągiem, a stamtąd już na nóżkach w dół....
Parę widoków na zachętę, okolica, w której mieszkaliśmy:
Stodoła po drugiej stronie rzeki:
Załącznik:
20160705_184049.jpg [ 97.11 KiB | Przeglądany 507 razy ]
Wiosenne kwitnienia storczykowe (były również azalie, ale te pokażę później)
Załącznik:
20160706_083135.jpg [ 103.95 KiB | Przeglądany 507 razy ]
I ławki... Na trasach mnóstwo ławek dla turystów we wspaniałym otoczeniu, ze wspaniałym widokiem, bez napisów, bez śmieci... Wspaniałe ławki, marzenie obolałych nóg
Załącznik:
20160706_082821.jpg [ 86.41 KiB | Przeglądany 507 razy ]
I na lodowcu (jako jedyna turystka zapadłam się do kolana w śniegu... niestety mój mąż nie wykazał się refleksem i nie pstryknął mi fotki
)
Załącznik:
20160706_115717.jpg [ 55.02 KiB | Przeglądany 507 razy ]
Załącznik:
20160706_115414.jpg [ 55.94 KiB | Przeglądany 507 razy ]
Załącznik:
20160706_120108.jpg [ 81.52 KiB | Przeglądany 507 razy ]
Stoję w miejscu, gdzie kręcili filmy z Jamesem Bondem