Dzisiaj w końcu świeci
i od razu wzięłam się do pracy.
Z racji tej, że wysiew nasion pelaśki mi się zbytnio nie udał to postanowiłam pobrać sadzonki z zeszłorocznych, które przechowywałam w piwnicy.
Robiłam to pierwszy raz z dużym dystansem i nie liczyłam na powodzenie. Jednak po dobrym miesiącu odkąd zaczęłam ukorzeniać dziś chyba mogę się cieszyć małym sukcesem.
Może nie są to jakieś piękne sadzonki i jie wiem jak to z nimi dalej będzie, ale są moje i wypieszczone jak tylko umiałam. Mam trzy kolory: czerwone, ciemny róż i jasny róż. Ponad 40 sztuk. Ile dotrwa do końca się okaże niebawem
Moje eksperymentowo: