Kilka deszczowych dni plus zamarznięta ziemia dały efekt w postaci miejscowych podtopień...
Gdy przyszłam dziś na działkę, pomyślałam, że powinnam chyba w torebce oprócz innych przydasiów nosić też jakiś składany kajak...
Załącznik:
azPowodz 2017-02-23 5455.jpg [ 350.48 KiB | Przeglądany 405 razy ]
To alejka między moją działką a opuszczoną.
Załącznik:
azPowodz 2017-02-23 5456.jpg [ 354.37 KiB | Przeglądany 405 razy ]
Czyściutka, przejrzysta deszczówka, nic tylko się kąpać! Tylko nie wzięłam ze sobą ręcznika...
Załącznik:
azPowodz 2017-02-23 5457.jpg [ 364.01 KiB | Przeglądany 405 razy ]
Zastanawiam się, ile z moich nasadzeń w tej części przeżyje, sadziłam tu na jesieni dużo kwiatków, nawet takich które niekoniecznie docelowo powinny tu rosnąć, bo tymczasowo miałam tu najwięcej terenu do dyspozycji sadzeniowej...
Załącznik:
azPowodz 2017-02-23 5458.jpg [ 353.56 KiB | Przeglądany 405 razy ]
Załącznik:
azPowodz 2017-02-23 5459.jpg [ 321.18 KiB | Przeglądany 405 razy ]
Z jeszcze innej strony... Na szczęście mam dobre, nieprzemakalne buty, prawie kalosze, dzięki temu mogłam bezpiecznie łazić po wodzie.
Załącznik:
azPowodz 2017-02-23 5466.jpg [ 313.66 KiB | Przeglądany 405 razy ]
Załącznik:
azPowodz 2017-02-23 5467.jpg [ 310.54 KiB | Przeglądany 405 razy ]
Załącznik:
azPowodz 2017-02-23 5468.jpg [ 282.41 KiB | Przeglądany 405 razy ]
Wiosnę nie tylko czuć po powyżej przedstawionych roztopo-podtopach, inną oznaką jest zmniejszenie żerności mojej zwierzyny - choć nie było mnie dwa dni, to i w kociej jadalni, i w ptasim karmniku zostało trochę żarełka, choć zawsze znika z dnia na dzień. Zwierzaczki poczuły ocieplenie i nie potrzebują już tyle co przy mrozach, poza tym po odsłonięciu ziemi wcześniej zakrytej śniegiem łatwiej im zdobywać pożywienie niezależnie ode mnie.
Wiosnę widać też na ziemi, ze wszystkich stron wyłażą na potęgę rozmaite kiełki.
Śniedek pojawia się znowu wszędzie, zwłaszcza tam skąd myślałam że już w zeszłym roku go usunęłam.
Ale niech rośnie, sarenki będą miały co podgryzać na przedwiośniu i może dzięki temu trochę oszczędzą bardziej cenne dla mnie roślinki.
Krokusy ruszyły z kopyta, trzy dni temu nie było ich wcale widać, a dziś już takie wielkie!
Posadziłam na jesieni siedem różnych odmian, z nich jedna może się nie pojawić, bo zaraz po posadzeniu kret bardzo intensywnie rył w ich miejscu - widocznie rzuciły się na nie jakieś żarłoczne stwory. Ciekawa jestem, czy kret zdążył z ratunkiem i ocalała choć jedna cebulka - na razie nie widać tam nic.
Załącznik:
azKrokusy 2017-02-23 5461.jpg [ 374.61 KiB | Przeglądany 405 razy ]