Dla ładnego trawnika ważna jest sumienna regularna pielęgnacja - są to czynności stosunkowo łatwe (nie trzeba doktoratu z ogrodnictwa;-p), ale wymagające wysiłku i powtarzalności.
Osobiście dbam by trawka miała wodę - pomaga mi automatyczny system nawadniania, aczkolwiek solidnie podlewałem tylko w pierwszym sezonie, każdy następny sezon to ograniczanie dawki wody, co zmusza trawkę do budowania głębokich korzeni i po kilku latach żadne słońce jej niestraszne. Jest to dość istotne dla osób, które podlewają wodą miejską i chcą ograniczyć koszty wody. Choć dziś w dobie większej świadomości ekologicznej każda oszczędność wody (tej ze studni też;-D) jest pożądana.
Druga sprawa to koszenie - czekanie aż trawa urośnie na 15-20 cm, wjechanie w nią kosiarą aż się silnik dusi i ścięcie źdźbeł do samej ziemi bardzo osłabia trawę, bo wkłada mnóstwo energii w odbudowę zielonej części zamiast korzenia. Ponadto równa darń zamienia się w zbiorowisko kęp. Pewnie zauważyliście jak służby miejskie "dbają" o zieleń - raz na dwa, trzy tygodnie (a czasem jeszcze rzadziej) kosą spalinową ucinają długą trawę przy samej ziemi, jeszcze dodatkowo słońce przypali resztki źdźbła i dzięki temu mają spokój z ponownym koszeniem na kilka tygodni, bo tak brutalnie potraktowana trawa "ledwo dycha" i minie dużo czasu zanim się odbuduje.
Najlepiej kosić co kilka dni, ja np. staram się 5-6 razy w miesiącu. Przy tak częstym koszeniu bardzo mała część zostaje ścięta, co nie szokuje rośliny i pozwala jej na dogodny wzrost i ładne, gęste krzewienie (a ja mam mało pokosu;-p).
Aeracja - być może włożę kij w mrowisko, ale wg mnie to zabieg dobry i potrzebny, ale nie niezbędny. Na glebach ciężkich ok, bardzo się przydaje, natomiast na lżejszych wystarczy "pseudoaeracja". Wszystkie aeratory za kilkaset złotych w sklepach ogrodniczych czy marketach to tak naprawdę mechaniczne/elektryczne/spalinowe grabie (wystarczy spojrzeć na wał). Używanie takiego sprzętu zaoszczędzi Wam mnóstwo czasu i sił jeśli chodzi o wiosenne grabienie - dla mnie świetna sprawa, sam mam, ale z prawdziwą aeracją ma niewiele wspólnego - taka maszyna mniej lub bardziej drapie (zależnie od ustawionej wysokości wału) a nie nakłuwa.
Oczywiście - bym nie został oskarżony o herezje - aeracja z prawdziwego zdarzenia (głębokie nakłuwanie i piaskowanie) jest pożądanym zabiegiem dla każdego "starego" trawnika, ale raczej co kilka sezonów (im cięższa gleba tym częściej), a nie kilka razy w sezonie. Wiadomo, jak ktoś ma mnóstwo czasu i chęci to można aerować co dwa tygodnie
, ale wg mnie są ważniejsze zabiegi w ogrodzie, na które można ten czas przeznaczyć.
W ostatnich latach bardzo popularny zrobił się też zabieg wertykulacji, w niektórych sklepach ze sprzętem ogrodniczym polecają takie zabiegi każdemu (by sprzedać maszynę
). Sęk w tym, że wertykulacja jest brutalnym zabiegiem i może wyrządzić młodemu trawnikowi więcej szkody niż pożytku.
Nawożenie - w przypadku dobrego przygotowania podłoża również nie jest to dla trawnika sprawa życia i śmierci. Osobiście używam po zimie i w maju, czerwcu oraz lipcu, dzięki temu trawa rośnie jak szalona i jest jaskrawo zielona. Jeśli jednak mam mniej czasu i nie sypnę, trawka straci trochę jaskrawości i odrobinę wolniej rośnie, ale nadal jest gęsta i zielona.
Wybaczcie rozpisanie, mam nadzieję, że z tego bełkotu choć jedno zdanie się komuś przyda